Chodziliśmy sobie z Patty po terenach watahy, kiedy zauważyliśmy mamę z
jakąś waderą. Muszę przyznać, spodobała mi się. Podeszliśmy do nich.
-Hej, co tu robicie?-spytałem.
-Oprowadzam Samantę-powiedziała mama, wskazując na waderę która wyszła z wody i się otrzepała.
-Samanta-powiedziała krótko.
-Hej, jestem Patty.
-A ja John-powiedziałem z uśmiechem. Dziwnie się czułem. Jeszcze nigdy
nie spotkałem wadery, która by mi się spodobała. Poszły, bo mam chciała
ją jeszcze oprowadzić. Patty i ja staliśmy tak jeszcze przez chwilkę.
W końcu wyrwała mnie z transu machnięciem łapy.
-Hej...
-Co?-spytałem.
-Co się tak na nią patrzysz?-spytała.
-A... Nie ważne.
Po kilku godzinach, poszedłem do jaskini Samanty. Staliśmy tak chwilę. W końcu przerwała ciszę.
-Emm.. hej.. emm.. John!Co cię do... emm.. mnie sprowadza?-powiedziała jąkając się.
-Słuchaj, Samanta... Chcesz się ze mną gdzieś przejść?-spytałem rumieniąc się lekko.
<<Samanta?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz