To był wielki szok, tak samo dla Arisy, jak i dla mnie.Po porodzie Isa była tak szczęśliwa.Tuliła swoje córki, ale szczęście dla nas nie mogło trwać wiecznie.Obejrzałam się za siebie, a Melisy i Kimiko nie było.Poszły bez pożegnania.....Wyczułam silną energię duchową, ale nie była silniejsza od mojej.Zza krzaków wyskoczył jakiś basior.Powalił mnie i przytrzymywał.Co on robi do cholery?! pomyślałam.Nachylił się nade mną i pocałował.Wbiłam mu pazury w serce, bo zaczął się do mnie dobierać.Poczułam ciężar jego ciała i zapach krwi.Nie maiłam sił by wstać, jak by wyssał tym pocałunkiem cała moją energię.Moje ciało było zdrętwiałe, a Isa patrzyła na mnie z przerażeniem.Jego ciało leżało na mnie.Moja przyjaciółka szybko się podniosła i zabrała to (za przeproszeniem) truchło.
-Mira, masz siłę wstać? - To pytanie było odpowiednie."Czy masz siłę wstać?" - to pytanie krążyło w mojej głowie, musiałam zebrać w sobie wolę.Próbowałam, ale nic nie dawało.Po kilku próbach, udało się lecz ledwo co trzymałam się na nogach.
-Isa złap się mojej łapy i przytul do siebie szczeniaki. - Powiedziałam wymęczona.W jednej chwili znalazłyśmy się w mojej jaskini.Od razu położyłam się na moim łóżku.
-Do jutra Isa, musimy się wyspać, a ty musisz jeszcze powiedzieć coś Akimiemu. - Powiedziałam patrząc na szczeniaki.Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
<Arisa, jak tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz