-Co się stało?-spytałam, powoli budząc się ze snu.
-Strasznie krzyczałaś. Gdy przybiegłyśmy, rzucałaś się po całej jaskini i krzyczałaś:"Zostawcie mnie! Nie, nigdy w życiu! Nie będę jego partnerką! Nie zabijecie mnie!" i tego typu.-powiedziała Bella.
-Co się dzieje, Isa? Jak noga?-spytała Mira.
-Noga dobrze, boli znacznie mniej. Śniły mi się całą noc koszmary, ale ich nie pamiętam. Po waszych słowach myślę, że to były wydarzenia z mojej poprzedniej watahy. Miałam być partnerką syna bet, który mnie o to poprosił. Ale ja go nie kochałam, wręcz nienawidziłam. Straszny był z niego laluś. A moja przybrana rodzina zagroziła, że mnie wyrzucą z watahy. No cóż,wolałam odejść niż być z tym lalusiem.
-Aha.Ja nie miałam takich przeżyć, aczkolwiek rozumiem,że nie było to przyjemne.-powiedziała ze współczuciem Miraly.
Ja jednak nie słuchałam przyjaciółek. Myślałam wciąż o tym synu bet, miał na imię Ryan. Był bardzo przystojny i wysportowany. Ale był również strasznym pozerem i lalusiem. Nagle zobaczyłam go, przy wejściu mojej jaskini.
-Ryan?!-krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Dziwne, że upadłam na ziemię, a basior rozpłynął się w powietrzu.
-Do kogo krzyczałaś, Ariso?-spytały równocześnie Bella i Mira.
<Miraly lub Bella, dokończcie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz