Był normalny dzień.Idę sobie spokojnie, aż tu nagle obrońca alf wyskakuje zza krzaków.
-Miraly,zostałaś wezwana przez alfy!-Jego głos pył suchy i utrzymywał sztywną postawę.
-Dobrze, już idę. - Powiedziałam leniwym głosem.Gdy szliśmy on patrzał cały czas przed
siebie, a jego twarz nie wyrażała uczuć.W końcu doszliśmy.
-Witam szanowne alfy. - Powiedziałam grezcznym tonem.Mówić zaczęła samica Alfa.
-Chciała bym oficjalnie ci ogłosić że zostałaś wurzucona z watahy!. - "Że co?!"
pomyślałam.
-Ale dla czego? - Spytałam zaniepokojonym głosem.
-Nie ujawnimy ci powodów!- Powiedziała Alfa dumnym z siebie głosem i napuszyła się jak
pawica.-Ale ponoć ze względu na za dużą ilość mocy! - Dodała łaskawym tonem.Chciałam jej
już powiedzieć że jest idiotką, ale się powstrzymałam.Wybiegłam z sali i pognałam w głąb
lasu.Biegłam ta długo że nie miałam już sił.Nagle zobaczyłam w oddali piękną aleję drzew.
Przyspieszyłam tak bardzo jak mogłam,aż w końcu dotarłam.Nikogo tam nie było, więc wpadłam
na genialny pomysł.
-Przecież mogę zrobić swoją własną watahę! - Jak powiedziałam tak się stało.Więc czekałam
spokojnie aż dołączą do mnie inne samotne wilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz