Łaziłem sobie po lesie, obserwując ptaki. Wreszcie wzbiłem się w
powietrze i złapałem jednego. Wbiłem w niego kły i poczułem słodki smak
krwi. Rozerwałem mięso na kawałki i zjadłem. Gdy się posiliłem,
poszedłem nad jezioro.
Gdy wreszcie doszedłem, pochyliłem się nad wodą i napiłem, lecz... Wtem
wpadłem do wody przez kogoś popchnięty. Wściekły wyszedłem z wody i
rozejrzałem się. Zauważyłem zielono-czarną waderę.
- Kim jesteś i po co to zrobiłaś?! - krzyknąłem otrzepując się z wody
- A ty kim?
- Jestem Silver, ale ja pierwszy zadałem pytanie
- Silver?!
- Przed chwilą to powiedziałem! Teraz odpowiedz na moje pytanie!
- Jestem Patty! Nie poznajesz mnie?
- To ty?
- No!
- Aha. - odwróciłem się i chciałem już odejść, gdy ona mnie złapała
- Puszczaj! - przemieniłem się w konia i odbiegłem galopem.
Nagle zauważyłem nad koronami drzew lecącego gryfa. Wiedziałem, że to ona, więc przyśpieszyłem.
"No pięknie..." - zdenerwowałem się. - "Teraz się jej nie pozbędę"
W tej chwili przede mną stanął śledzący mnie gryf. Położyłem uszy po
sobie i zaryłem kopytem ziemię, gotów do walki. Gryf jednak nie chciał
walczyć i zamienił się w wilka, jednak... Zamiast Patty ujrzałem ją:
Wadera była mi dziwnie znajoma... Zamieniłem się w wilka, aż wreszcie mnie olśniło:
- Amber? - zapytałem z nadzieją
- Tak, synku... - uśmiechnęła się
- Co ty tu robisz? Przecież nie żyjesz! - zdziwiłem się
- Och... To prawda - nie żyję... Ale jednak jestem tu!
- Czyli... Jesteś duchem?
- Tak...
- Och... Ja... Myślałem, że nie żyjesz... - poczułem wyrzuty sumienia
- Tak za tobą tęskniłam... - powiedziała delikatnie
- Ja za tobą też... - gdy to powiedziałem zza krzaków wyszedł basior:
Był cały ubrudzony krwią i wyglądał strasznie, jednak wiedziałem kto to taki
- David! - ucieszyłem się
- Synu! - również się ucieszył
- Mówiłam, że to on! - powiedziała Amber
- Dobra, dobra, miałaś rację... - uśmiechnął się do niej
- Och... Chodźcie musicie dołączyć tu! - cieszyłem się jak szczeniak
- Niestety w ty problem... Przyszliśmy tylko cię zobaczyć... Nie możemy z tobą zostać... - powiedziała smutno mama
- Czemu?
- Keila w ogóle nie chciała nas wypuścić, jednak nam się udało, ale
tylko na chwilę. Chce ona, abyśmy zawsze byli przy niej... Nie jak
inni... - powiedział tata
- Och... Czyli widzimy się ostatni raz? - zapytałem, znając odpowiedź
- Może jeszcze kiedyś się uda... - powiedziała matka, podeszła do mnie i
pocałowała mnie w czoło. Podniosłem głowę, ale ich już nie było...
"To był chyba sen" - pomyślałem - "Bardzo piękny sen..." - westchnąłem i poszedłem do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz