Dzieci rosną w zaskakującym tempie.
Miałem wrażenie że tylko John gdzieś wyłazi z jaskini. Justin dobrze
dogadywał się z Evą i Luną. Był spokojny, lubił z nimi spędzać dużo
czasu. Nie było jeszcze niestety żadnego nauczyciela, więc postanowiłem
zabrać maluchy na małą przechadzkę, żeby zobaczyły, jak wykonują swoje
prace różne wilki. Poszliśmy na sam początek do January'iego, który był
zielarzem. Luna, Justin i Eva byli tym zainteresowani, natomiast Johna
chyba to nie interesowało. Spoglądał w zupełnie inną stronę. Popatrzyłem
tam i wiedziałem czemu. Chciał się pobawić z Adreoo.
-Tato... mogę?-spytał. -A musisz? -Muszę... -No dobra, idź, tylko nie za daleko-odpowiedziałem przewracając oczami. Później dałem im możliwość wyboru. -Pójdziemy do alfy?-spytała Eva robiąc minkę słodkiego kociaka. -Tato, proszę!-krzyknęli razem Justin i Luna. -No, dobra... Niech wam będzie-odpowiedziałem. Miraly spotkaliśmy na łące. <<Miraly, pokażesz im, co robisz?>> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz